-Słucham? -Powiedziałam ze łzami w oczach. Bałam się co mogę zaraz usłyszeć.
-Hej Clear... Możemy się spotkać? -Słyszałam w jego głosie, że się denerwował.
-Wiesz, ja dzisiaj nie mam ochoty. Dzisiaj, Jutro, Pojutrze... Nie chcę się z tobą spotykać.-Rzuciłam telefon gdzieś na bok. Nie chciałam żeby to się tak zakończyło. Ale nie miałam siły z nim rozmawiać! On znaczył dla mnie więcej niż tylko znajomy czy kolega. Tak bardzo mi pomógł.. Był przy mnie, kiedy go najbardziej potrzebowałam. Mimo tego, że nie chciałam, On był. Ale przecież Harry miał zostać ojcem! Nie chciałam popsuć mu życia.
Minęło gdzieś 15 minut i usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Harry. Pomyślałam. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam na klamkę. Zobaczyłam zdyszanego Hazze z rozczochraną czupryną, co nie było do niego podobne. Zawsze układał swoje włosy.
-Daj mi wytłumaczyć.-Powiedział zdyszany.
-Ty mi nie masz czego tłumaczyć. Caroline czy jak jej tam jest z tobą w ciąży a mi nic do tego. Nas nic nie łączyło.-Powiedziałam zdecydowanie. Jednak w środku czułam taki ból. Nie potrafiłam tak po prostu powiedzieć do tego chłopaka: Odejdź. On był dla mnie ważny. Nie chciałam go stracić już na zawsze. To byłby dla mnie cios w serce.
-Ona na pewno kłamie! Ona nie może być ze mną w ciąży, rozumiesz?! Jeśli nawet będzie miała dziecko, to ono na pewno nie będzie moje! Nawet jeśli.. Ja jej nie kocham! Nie będę z nią tylko dla dziecka.-W tamtym momencie chłopak przybliżył się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.-Uwierz mi... Proszę!
-Harry... Ja już wiele razy zostałam okłamana w życiu.-Odwróciłam wzrok od jego zielonych tęczówek-W ostatnim czasie ciągle spotyka mnie coś złego.-Odeszłam od niego i stanęłam gdzieś z boku.-Harry zrozum mnie. Już raz mnie okłamałeś, teraz już tego nie rób! Nie wiesz jak mnie to boli. Po prostu powiedz co do niej czujesz i...-Poczułam na swoim ramieniu jego dłoń a za chwilę na swoim policzku jego poplątane włosy.
-Do niej czuję obrzydzenie. Chłopaki mieli racje co do niej. Jest fałszywa i wredna.-Odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam w jego oczy i tak po prostu wiedziałam, że mówi prawdę. Nie wytrzymałam. Przytuliłam się do niego a po moich policzkach popłynęły łzy. -Clear, zależy mi na tobie.
-Mi na tobie też.-Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
-Jedziemy do niego? -Pokiwałam tylko głową na tak. Wzięłam kurtkę i wsiedliśmy do jego auta.
Po wejściu do wspólnego domu chłopaków od razu usłyszałam głośny głos Niall'a.
-Clear!!-Rzucił sie na mnie chłopak.-Tęskniłem za tobą.
-Haha! Ja za tobą też żarłoku! -Poczochrałam go po jego blond farbowanej czuprynie i stanęłam na schodach czekając na Harrego.
-Gdzie reszta chłopaków? -Zapytał Hazz.
-Lou pojechał po El, Liam z Dan do jego rodziców, a Zayn na zakupach.-Chłopak nic na to nie odpowiadając złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do jego pokoju. Usiadłam na jego łóżku obserwując co będzie robił loczek. Po 5 minutach obserwowania chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-Co się tak patrzysz?-Uśmiechnął się.
-Myślę na tym co teraz będzie..-Chłopak usiadł obok mnie i objął.
-Obiecuje, że wyjaśnię tą sprawę z Caroline i raz na zawsze będziemy mieć ją z głowy. Obiecuję.-Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy mogę znów mu zaufać. Ale zależało mi na nim.. i to bardzo..
-Haaaaaaaaaaarry!-Usłyszeliśmy krzyk Niall'a dobiegającego z dołu. Od razu zbiegliśmy.-Dzwoni twoja mama...-Nie miałam pojęcia o co chodzi. Chłopak przejął słuchawkę i odebrał. Po jego policzku spłynęła łza.
-Co sie stało? -Zapytałam.
-Gemm... Gemma miała wypadek. -Harry usiadł na kanapie. Razem z Niallem usiedliśmy obok niego i obydwoje go przytuliliśmy.
-To pewnie sprawka zmarszczek! -Krzyknął Niall.. Harry nic na to nie odpowiedział. Po jego policzkach płynęły łzy..
-Może zamiast tak siedzieć pojedźmy do szpitala? - Zaproponowałam. Cała nasza trójka wyszła z domu.. Harry mimo łez chciał prowadzić.
Szybko znaleźliśmy się w szpitalu.
*Z Perspektywy Harr'ego*
Byłem zdruzgotany. Gemma to moja ukochana siostra! Jest dla mnie strasznie ważna. Bałem się, co usłyszę od lekarza, pielęgniarki czy mojej mamy na temat jej zdrowia.
Gdy weszliśmy na sale zobaczyłem leżącą na łóżku Gemmę, za którą pracowały maszyny, moją zmartwioną mamę i.... i kogo? Caroline!
-Mamo.. Co się stało? - Nie zwracając uwagi na Caroline podszedłem do mojej mamy i ją przytuliłem.
-Caroline ją przywiozła.
-Tak.. Zobaczyłam ją na jakimś poboczu. Podjechałam i zobaczyłam, że krwawi więc postanowiłam zabrać ją do szpitala.-Od początku ta jej wersja wydawała mi się podejrzana. Niby co miało stać się Gemmie?! Fakt. Jestem sławny i mam dużo wrogów, ale żeby atakować moją rodzinę? Bez przesady....-To ja już może pójdę.-Powiedziała Caroline i wyszła z sali. Nie chciałem tak tego zostawić, więc wyszedłem za nią.
-Caroline!- Kobieta odwróciła się w moją stronę.- To co mówisz to prawda?
-Po co miałabym kłamać?
-Nie wiem...
-No właśnie.-Caroline podeszła do mnie i położyła swoją dłoń na moim policzku.-Skarbie, jestem z tobą w ciąży. Chcę jak najlepiej dla naszego dzidziusia i dla nas.-Powoli zaczęła odchodzić. W tamtym momencie zacząłem rozumieć jaki byłem głupi wdając się w związek z nią. Chłopaki mieli racje... Ona zawsze coś knuła i kłamała. Również nie wierzyłem w to, że przywiozła Gemmę do szpitala.
-A co z Gemmą?
-Widocznie dostałeś nauczkę... -Jak bez uczuć pomachała i wyszła.. W tamtej chwili zrozumiałem jak bardzo jej nienawidzę! Zacząłem się nawet zastanawiać, że to właśnie ona mogła spowodować ten cały wypadek mojej siostry. W końcu... Ona była zdolna do wszystkiego....
`````````````````````````
Długo nic nie dodawałam ;c
Ale od dzisiaj będę starała się dodawać rozdziały częściej!
A co myślicie o tym rozdziale?
Mi niezbyt się podoba ._.